Tomasz Tatarczyk

Tomasz Tatarczyk (1947-2010)


Był człowiekiem drogi. Malarzem drogi, wielu dróg, acz niestrudzenie podążał w jednym kierunku. Wierność to podstawowa jego cecha i zarazem charakterystyka jego postawy twórczej. Obcowanie z nim cechowało odczucie pogody i harmonii we współnastrajaniu się malarza z sobą samym, z ludźmi, ze światem. A także melancholia, szczególne wyczulenie na znaki przemijania, nokturnowość, które wszak pospołu nam dodawały otuchy. Bowiem przetwarzał on te stany ducha w utwory o wielkiej harmonii i mądrości – w piękno.

Jego dokonanie jest dzielne, unikalne, suwerenne, autonomiczne, takie też było jego naznaczone udręką życie, chociaż pognębienie owo nie uwidaczniało się w jego szlachetnym malowaniu. Był on niezwykle wyczulony na materialne przejawy świata, jakby chciał ochronić, uchronić tak wiele z nich w swojej sztuce, jak to tylko możliwe, uchronić swe wędrowanie (jego pamięć właściwie, malował on zawsze z pamięci) po drogach i bezdrożach, po okolicach, w których czuł się najbardziej u siebie, zawrzeć to wszystko w swoim malarstwie – olejnych obrazach na płótnie i malowanych temperą wraz z użyciem grafitu, kredki, węgla na papierze. W przeważającej mierze w krajobrazach, zazwyczaj bezludnych, czasem tylko ogarniających przedstawienie fragmentu, śladu, albo cienia człowieka w nich, w pewnym okresie także z przywoływaniem wieloznaczeniowych symboli.

Zdarzało mu się namalować „obraz rodzinny” z odległym przedstawieniem najbliższej mu osoby – Oli wędrującej w białym, zimnym pejzażu, kiedy namalował swój najcieplejszy emocjonalnie obraz. Napotykamy też na innych z nich przedstawienia psa, towarzysza własnych wędrówek, wędrowania po nadwiślanych krajobrazach. Większość jego obrazów to bezludne przedstawienia kadrów pejzaży, większa część jego malarskiego dokonania to dzieła „bez tytułu”, czasem tylko będą to określenia o wielu znaczeniach, czasem symboliczne, bywa że wskazujące na odniesienia do dokonań innych artystów, lub odnoszące odbiór świata przez malarza i sposoby jego wyobrażania we własnym tworzeniu do sfery tajemnicy, do religii, do jej potrzeby choćby, do tęsknoty za wyższym ładem, do świata niewidzialnego, któremu malarz usilnie nadawał formę widzialną.